wtorek, lutego 02, 2021

2020 był rokiem zmian

2020 był rokiem zmian

 



Witam serdecznie.

Kolejny raz zmieniłam nazwę bloga... no cóż, ciągle szukam siebie chociaż myślę, że jestem w takim wieku, że powinnam mieć w sobie już więcej stabilności. Nic nie poradzę, że lubię zmiany i wdrażać co rusz coś nowego. 

Mamy już pierwszy miesiąc roku za sobą, ale postanowiłam jeszcze nieco podsumować ubiegły. Kiedy kończył się rok 2019 czułam, że 2020 będzie rokiem zmian (może się to wydawać dziwne, ale takiego uczucia doświadczyłam) i faktycznie coś się we mnie zmieniło. Myślę, że to nie były bardzo duże zmiany, ale dla mnie ważne. Przed rozpoczęciem 2021 roku również towarzyszyło mi podobne uczucie, że będzie to specyficzny rok i wiele się zmieni. O dziwo jak 2020 przekonałam się o tym dopiero po kilku miesiącach tak w tym roku zmian doświadczyłam już od pierwszych dni i to dość drastycznych, ale dziś nie o tym.

Dzisiaj zostańmy jeszcze przy ubiegłym roku. Oczywiście nie chcę pisać o zmianach związanych z pandemią, bo jednak przesyt informacji sprawia, że po prostu chce się już wymiotować tym wszystkim, bo gdzie się nie obrócimy to wszędzie gada się i pisze o tym samym i chcę żeby to była strefa wolna od covida, więc to pierwsza i ostatnia wzmianka na ten temat.

Więc co się u mnie zmieniło w 2020 roku? 

Myślę, że dzięki tym zmianom w miarę dobrze minął mi poprzedni rok chociaż wiele rzeczy wskazywało inaczej i wiem, że ogólnie rzecz biorąc to był okropny rok, ale patrząc na niego z aspektu tego co wydarzyło się w moim życiu to było okej. Jak już wspomniałam, może nie były to spektakularne rzeczy, ale dla mnie ważne. 

Zaczynamy podsumowanie !

Przede wszystkim, największą i ważniejszą dla mnie rzeczą było skończenie studiów i obrona pracy inżynierskiej. Bardzo się cieszę, że ten etap w moim życiu się zakończył i nie raz już o tym wspominałam. Dla mnie to był czas ogromnego stresu, nerwów i wyrzeczeń, więc po skończeniu tego wszystkiego czułam się jak bym powstała z martwych. Może według was to być przesada, ale ja naprawdę się tak czułam jak bym mogła zacząć życie od nowa. 

Kolejne zmiany miały związek ze zmianą podejścia do niektórych aspektów życia i mojego myślenia o świecie. W 2020 roku zainteresowałam się mitologią słowiańską i rodzimowierstwem co naprawdę ma teraz duży wpływ na moje życie. Odbudowałam swoją więź z naturą, która w którymś momencie została przeze mnie zaniedbana i nawet nie umiem określić kiedy to nastąpiło. W momencie kiedy natura znowu wkroczyła do mojego życia jakoś w parze i to intuicyjnie, bez większego zastanowienia poczułam jeszcze większą część zadbania o siebie i to pociągnęło kolejne zmiany jak ścięcie włosów. Miałam już dosyć długie włosy, bo bardzo mi się podobają długie, ale co z tego, że miałam długie jak po lecie były bardzo suche i zniszczone. To był impuls, nie jakaś przemyślana decyzja, po prostu któregoś dnia podczas herbatki u babci po chwile ciszy powiedziałam "muszę ściąć włosy!" i kilka dni później już umówiłam się do fryzjera i obcięłam włosy do ramion. Poczułam wtedy niesamowitą ulgę i radość jak by to było coś na co czekałam długi czas. Nie żałuję tego, bo widzę jak odżyły i mogłam zająć się na serio ich pielęgnacją. Przestałam je również farbować mimo, że dłuższy czas już nie używałam farb tylko henny, która jest dla włosów dużo zdrowsza, bo jest to produkt naturalny, ale mimo wszystko przestałam farbować i teraz mogę spokojnie zapuszczać włosy od nowa, ale mam zamiar je regularnie podcinać delikatnie żeby nie dopuścić do takiego siana jakie miałam wtedy. Oprócz zadbania o włosy w 2020 postanowiłam zadbać o cerę i zrezygnować z makijażu na co dzień co też przyszło mi do głowy tak naglę. Przez długi czas malowałam się dosyć mocno i twierdziłam, że nigdy nie pokażę się bez makijażu, a tym bardziej w pracy. Dzisiaj maluję się raz na jakiś czas, bo uwielbiam to robić, uwielbiam sam proces makijażu jak i później demakijażu, ale odkryłam swoje "piękno" i już nie maluję się każdego dnia, nie jest to dla mnie niezbędny rytuał codzienny. Dzięki tej zmianie na pewno oszczędzę kosmetyki i przez to też pieniądze, bo nie będę juch musiała uzupełniać tak często, poprawiła mi się cera i przez to kiedy już się maluję sprawia mi to jeszcze większą radość i sprawia, że jest to dla mnie proces bardziej wyjątkowy, a nie zwykła rutynowa czynność. 

Jak już wspomniałam dostrzegłam swoje "piękno". Nareszcie bardziej siebie zaakceptowałam i bardziej poznałam swoje ciało i z tego jestem bardzo dumna, zupełnie inaczej siebie widzę i już nie ma tego krytycznego głosu w mojej głowie. W stu procentach jeszcze nie wyleczyłam swoich kompleksów, ale postęp jest ogromny w porównaniu do kilku lat wstecz. Zaczęłam również medytować, a przynajmniej uczyć się medytacji, a do swojej aktywności dodałam trochę jogi co również wspomaga moją samoakceptację i do tego pozwala mi trochę zwolnić tempo i się zrelaksować. 

W 2020 roku zaczęłam też nagrywać na tiktok'a. Do dzisiaj dziwnie się z tym czuję, bo zawsze mnie śmieszyła cała zajawka na tą aplikację. Nawet nie mam konkretnego kontentu i pomysły na mój profil na tej apce, ale dzielę się tam trochę moim pojęciem estetyki. To chyba była najdziwniejsza rzecz jaką zrobiłam w ubiegłym roku. Już się boję co się u mnie zmieni w 2021 roku. 


Ciężko się pisze takie podsumowania, a tym bardziej, że pisałam ten wpis na raty i nie już sama nie wiem czy to ma tak zwane ręce i nogi. Dajcie znać, czy lubicie czytać takie posty, to będę wiedziała, żeby zrobić za rok podobny wpis (o ile będzie o czym pisać). 

Dziękuję za poświęcony czas na przeczytanie i zapraszam na moje socialmedia, na których też zmieniłam nazwę. Instagram: @thelunaralice i tiktok: taka sama nazwa jak na instagramie. 

środa, stycznia 06, 2021

Ulubieńcy grudnia 2020

Ulubieńcy grudnia 2020

 


Witam was serdecznie w nowym roku. Ciągle mam nadzieję, że będzie on lepszy od poprzedniego, chociaż jak dla mnie zaczął się tragicznie... no cóż, a jak tam wasze początku 2021 roku ? Mam nadzieję, że szczęśliwie. 

Dzisiaj przychodzę do was z nowym, pierwszym w tym roku postem i są to ulubieńcy z grudnia, więc na chwileczkę musimy się cofnąć jeszcze do 2020. Na krótko, bo ulubieńcy będą bardzo minimalistyczni i dobrze, bo przez wydarzenia z ostatnich kilku dni to nawet nie mam zbytnio siły się rozpisywać. 



BODY BOOM- peeling kawowy do ciała
Peelingi kawowe to coś wspaniałego i nie pierwszy raz zachwalam jeden z nich, ale ten jest wyjątkowy. Jest to złoty peeling, więc oprócz swoich właściwości pielęgnacyjnych, dzięki złotym drobinkom nadaje naszej skórze blasku i to dosłownie. Złote drobinki zostają na ciele jeszcze przez długi czas co daje piękny efekt. Gorąco polecam jeśli ktoś jak ja lubi mieć mieniącą się skórę. 

No i jest to pierwszy i ostatni ulubieniec kosmetyczny tym razem.


Ulubiona książka: 

BRAK

Ulubiony film/serial: 


FOLLOWERS - japoński serial netflix 

Serial ma tylko jeden sezon składający się z 9 odcinków i każdy jakoś po 40 minut. Bardzo wciąga, wiec w jeden, max 2 dni można obejrzeć. Serial o dzisiejszych czasach, o parciu na szkło, trochę o wyścigu szczurów i pędzącym świecie sławy. Takie są moje odczucia po obejrzeniu. Młoda aktorka próbująca się wybić i słynna fotografka, która próbuje połączyć pracę z wychowywaniem dziecka i zastanawiającą się czym tak naprawdę jest kobiecość i sukces, kariera. 


Ulubiona piosenka:



środa, grudnia 16, 2020

Ulubieńcy listopada 2020

Ulubieńcy listopada 2020

Witam kochani. Czas na kolejnych ulubieńców. Czy tylko mnie ten czas tak szybko leci? Niedawno był sierpień, a już mamy grudzień i zaraz będą święta, a nim się obejrzę będzie nowy rok. 

Ten grudniowy czas to dla mnie czas ogromu pracy i z jednej strony mam tę myśl, że fajnie, bo święta i otaczam się ozdobami, zapachami, porządkami itp., a z drugiej strony głowy mam kłębiące się myśli związane z pracą i tym, że znowu będzie dużo, dużo i jeszcze więcej roboty i będą mnie boleć plecy, nogi, głowa oraz oczy, przyjdę do domu i padnę na twarz. O dziwo jestem po jednym z takich dni w pracy i jeszcze siedzę przed laptopem, i dla was piszę ten post, więc nie jest, aż tak źle, ale akurat posty typu ulubieńcy miesiąca nie są takie wymagające i bardzo szybko się je pisze, więc już przejdę do sedna puki jeszcze widzę na oczy (śmiech).


NAM MARINE WATER MIST mgiełka do twarzy

Uwielbiam mgiełki i zawsze staram się, żeby tonik, który kuję lub hydrolat był w opakowaniu z atomizerem, albo zostawiam też przelewam sobie do takiej buteleczki, bo jest to bardzo wygodna forma. Na ten produkt natknęłam się przypadkiem, bo zobaczyłam, że w rossmannie koło domku pojawiła się nowa firma i postanowiłam coś z niej wypróbować, więc padło na tą mgiełkę i jeszcze mam utrwalacz do makijażu, ale jeszcze go nie testowałam. Jest to mgiełka energetyzująca. Pięknie pachnie i zawiera wodę morską, która podobno dobrze działa na skórę, ponieważ zawiera bardzo dużo minerałów, a forma mgiełki pozwala na ich lepsze wchłanianie. Jedyny minus - mała buteleczka, ale z wydajnością nie jest tak źle, ponieważ po miesiącu jestem w połowie opakowania. Super sposób na szybkie orzeźwienie. 


UTENA  krem/żel do twarzy

Coś z mojej bajki, czy japoński żel do twarzy. Jest to teraz mój numer jeden w wieczornej rutynie pielęgnacyjnej. Zawiera dużo kwasu hialuronowego co jest znakiem rozpoznawczym jeśli chodzi o kosmetyki japońskich marek, ale też dzięki temu te produkty działają cuda. Forma żelowa sprawia, że produkt jest o wiele bardziej wydajny, nawilża i przy okazji schładza skórę. Uwielbiam ten moment kiedy po ciężkim dniu nakładam coś chłodnego na buzię. Tak naprawdę ten krem/żel zawiera w sobie siłę prawie całej pielęgnacji poczynając od lotionu, przez serum, kończąc na kremie, jednak u mnie stosowany jest jako krem i wspaniale się sprawdza. 


AVON TRUE EUPHORIC maskara

Jak nie przepadam za kosmetykami z Avon tak ten tusz do rzęs jest po prostu idealny i o dziwo jest vegański, nietestowany na zwierzętach jak zapewniane było w katalogu, a później na opakowaniu. Tusz ma śliczną kolorystykę opakowania, fajną szczoteczkę mimo, że jest spora to bardzo precyzyjnie się nakłada, ale przede wszystkim bardzo długo się trzyma, nic mi się nie odbija co zdarzało się po całym dniu noszenia przy innych tuszach, nawet mój ulubiony bambi z L'oreal'a często się odbijał. Nawet po całym dniu ciężko jest go później zmyć, wiec to chyba będzie jego minus, że trzeba trochę więcej czasu poświęcić na demakijaż, żeby do końca go zmyć. 


Ulubiony film/serial:

Brak

Ulubiona książka:

Brak

Ulubiona piosenka:


Bardzo serdecznie zapraszam na mój instagram (link macie u góry po prawej stronie) @alicee.ka oraz na mojego tiktoka @allicee.ka

niedziela, grudnia 06, 2020

Moja recenzja - Hello Body część 2

Moja recenzja - Hello Body część 2

 


Witam kochani w drugiej części mojej recenzji kosmetyków  Hello Body. Kto nie czytał jeszcze poprzedniej to zapraszam, ponieważ tam na wstępie opisywałam jak te posty będą wyglądały, a nie chcę się za każdym razem powtarza, więc KLIK

Wspomnę jeszcze, że po przejrzeniu moich zasobów to zostanie jeszcze do zrobienia część 3 i będzie chyba koniec na ten moment, chyba, że coś jeszcze kupię z tej firmy. 

Przypomnę jeszcze tylko szybko legendę w oznaczeniach składów tych produktów i lecimy z tematem !

Legenda przy znakowaniu składu :
*- składnik organiczny
    -składnik nie wegański
   - składnik niepożądany


SCRUB DO CIAŁA

Opis produktu:

"Odświeżający peeling do ciała z kryształkami soli morskiej i naturalnymi olejami

  • Złuszcza i usuwa martwy naskórek, dzięki kryształkom soli morskiej,
  • Nawilża i wygładza skórę, dzięki zawartości oleju kokosowego,
  • Łagodzi i odbudowuje naskórek, dzięki olejowi jojoba,
  • Ma przyjemną konsystencję i pyszny zapach kokosa."
Skład produktu:
Sodium Chloride, Cocos Nucifera Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Hydrogenated Jojoba Oil, Parfum (natural), Tocopheryl Acetate, Rosa Canina Seed Oil*, Talc, Ascorbyl Palmitate, CI 73360, CI 75470.

Moja opinia 5/10

Spodobał mi się kolor produktu, ponieważ jest to piękny, wyrazisty róż. Peeling też ładnie pachnie no i spełnia swoje zadanie. Szkoda tylko, że bardzo szybko się kończy no i tak naprawdę nie jest jakoś bardzo wyjątkowy, zwykły peeling do ciała, chociaż w niespotykanym kolorze. Jest okej.


MASECZKA DO TWARZY 

Opis produktu:

"Maseczka do twarzy ze złotem, odżywczym masłem i olejkami

  • Luksusowa maseczka o kremowej konsystencji,
  • Zawiera olej ze słodkich migdałów i masło illipe, które pomagają łagodzić, odżywić, regenerować i chronić suchą lub łuszczącą się skórę,
  • Zawiera 24-karatowe złoto, o właściwościach odmładzających i przeciwzapalnych,
  • Innowacyjna formuła maseczki sprawia, że dostosowuje się do potrzeb skóry, zapewniając jej odpowiedni poziom nawilżenia."
Skład produktu:
Aqua (Water), Caprylic/Capric Triglyceride, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Pentylene Glycol, Shorea Stenoptera Seed Butter, Cocos Nucifera (Coconut) Oil*, Glyceryl Stearate Citrate, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Silybum Marianum Ethyl Ester, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter*, Parfum (Fragrance), Propylene Glycol, Cetearyl Glucoside, Xanthan Gum, Tocopherol, Mica, Stearic Acid, Palmitic Acid, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil*, Stearyl Alcohol, Cetyl Alcohol, Tin Oxide, Prunus Persica (Peach) Leaf Extract, Gold, Ascorbic Acid, Rubus Idaeus (Raspberry) Fruit Extract, Pyrus Malus (Apple) Fruit Extract, Copper Powder, Silver, CI 77891 (Titanium Dioxide).

Moja opinia 6/10
Maseczka bardzo fajnie zmiękcza cerę, bardzo przyjemna dla buzi, ale więcej właściwości tej maseczki nie zaobserwowałam. Jak na tą cenę, za którą jest sprzedawana to nie ma efektu wow. 


KAWOWY PEELING DO TWARZY

Opis produktu:

"Poranna dawka kawy, której potrzebuje Twoja skóra!

  • Kremowy, oczyszczający peeling do twarzy, który nie wysusza skóry i odnawia jej komórki
  • Zawiera zmielone ziarna kawy o właściwościach naturalnie złuszczających, mielone łupiny orzecha włoskiego oraz oczyszczający ekstrakt z torfu
  • Zawiera olej awokado i olej migdałowy, które wygładzają i głęboko nawilżają skórę."
Skład produktu:
Aqua, Glycerin, Kaolin, Coffea Robusta Seed Powder, Cetearyl Alcohol, Caprylic/Capric Triglyceride, Juglans Regia Shell Powder, Polyglyceryl-3 Dicitrate/Stearate, Persea Gratissima Oil, Butyrospermum Parkii Butter, Cocos Nucifera Oil, Hydrogenated Castor Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Xanthan Gum, Parfum (natural), Tocopheryl Acetate, Levulinic Acid, Rosa Canina Seed Oil*, Lactic Acid, Sodium Levulinate, Moor (Peat) Extract, Sodium Carbonate, Cocoyl Proline, Glycine Soja Oil, Coco Glucoside, Panthenol, Tocopherol.

Moja opinia 9/10
Z tych produktów, które zaprezentowałam dzisiaj ten jest najlepszy i jest to jeden z moich ulubionych produktów z tej serii ogólnie. Co prawda nie stosuję i nie stosowałabym go z rana jak pisze producent "poranna dawka kawy", ponieważ peelingi kawowe są dosyć mocne w sensie, że mają dość grube ziarenka i "ostre", więc rano na pewno nie polecam chyba, że nie macie zamiaru wychodzić na zewnątrz i narażać swojej skóry na promienie słoneczne no i też ze podobnych względów nie polecam używać go codziennie, ale tak poza tym to świetnie działa. Uwielbiam kawowe peelingi zarówno do ciała jak i do twarzy, więc bardzo polecam ten produkt i jeśli już macie zamiar coś zamawiać z hello body to polecam wypróbować. 

Ogólnie kosmetyki tej marki nie należą do tanich i tak naprawdę patrząc na składy to spokojnie można znaleźć coś podobnego o wiele taniej. Posty z tej serii nie są po to, żeby was namawiać do kupna tych kosmetyków, właśnie po to wyrażam swoją opinię, która nie jest opłacona, nie współpracuję z tą firmą, więc jest to w 100%'ach moja opinia prosto z serca. W ostatniej części napiszę jeszcze więcej na koniec co o tym wszystkim myślę i czy jestem za, a może przeciw. 
Zapraszam na mój instagram @alicee.ka i na tiktok'a @allicee.ka

poniedziałek, listopada 16, 2020

ulubieńcy października 2020

ulubieńcy października 2020

 


Witam cieplutko. Na moim fanpage (dot. tego bloga) wyżaliłam się kolejny raz, że nie pisałam i tak pojawiam się i znikam i, że obiecuję poprawę. Mam nadzieję, że ten wpis będzie swego rodzaju wstępem do w miarę regularnego prowadzenia tego bloga, bo jednak kiedy go zakładałam, byłam mega zajarana i bardzo pragnęłam mieć taki swój kącik w internecie, i w sumie do momentu mojego pójścia na studia jakoś to szło do przodu tak, w momencie kiedy dotarłam do obrony pracy inżynierskiej to jakoś czar prysł. Co prawda skończyłam studia w lutym tego roku, ale przez to, że kilka miesięcy żyłam praktycznie offline to jakoś się odzwyczaiłam i trochę to wygląda teraz jak takie przebłyski. Kiedy mi się coś przypomni i nie znajdę miliona wymówek to napiszę coś no i wypadłam z takiej mojej rutyny. Nie chcę z tego rezygnować całkowicie, bo jak już wspomniałam, bardzo chciałam mieć bloga i szkoda by było teraz to zakańczać w taki sposób, więc biorę po raz kolejny w tym roku głęboki oddech i biorę się mam nadzieję do roboty ;)  

Miałam się już tutaj nie wywnętrzniać, ale idzie to automatycznie i oby teraz tak pozostało tylko, żeby to były wywody na temat danego wpisu, a dzisiaj chcę wam przedstawić kilka moich faworytów z ubiegłego miesiąca, mimo że jest już połowa kolejnego. 

BENZACNE Lek na trądzik

Co prawda jako tako trądziku już nie mam, ale każdy zna ten moment, kiedy jakaś czerwona dioda pojawi się na twarzy, a tym bardziej, że ja mam głupią manię wyciskania i drapania. Jest to maść do stosowania miejscowego. Nie pachnie ładnie, ale działa dobrze. Najlepiej stosować w dzień, ponieważ zostawia plamy na pościeli, ręcznikach, ubraniach i do tego ciężko się pozbyć tych plam. Raz popełniłam ten błąd i jedno pranie nie wystarczyło, żeby usunąć plamy z ręcznika, więc stosuję go rano w wolny dzień, albo jak mam do pracy na popołudnie.


LOVELY Rozświetlacze

Po prostu piękny efekt rozświetlenia, wyrazisty, a za razem naturalny. Efekt gładkiej tafli, po prostu się zakochałam. Bardzo dobry, a do tego tani produkt.




NYX Pomadka powiększająca do ust

Oczywiście u mnie kolor nudziakowy (standard). Pomadka bardzo fajna, bardzo trwała. Powiększenia nie widzę, ale czuć taką orzeźwiającą miętę i lekkie chłodzenie oraz "pieczenie", ale no kto by się podziewał jakiegoś super powiększenia za pomocą pomadki. Mnie ta miętowa nutka bardzo odpowiada, śliczny kolor i naprawdę długo się utrzymuje na ustach. 




YUSH Świece zapachowe sojowe

Kupiłam kilka świec z tej firmy i jestem jak najbardziej na tak. Są wegańskie, eko i w prostym, ale pięknym opakowaniu, ma swój urok i piękny, subtelny zapach, który unosi się w całym domu.

ULUBIONY FILM/SERIAL:

"ANIA NIE ANNA"
Na netflix są 3 sezony na ten moment. Historię Ani z zielonego wzgórze raczej każdy zna i pewnie nie jedną wersję filmową widział, ale ten serial mimo znanej historii jest naprawdę świetny. Bardzo wciąga i spokojnie w kilka dni można obejrzeć wszystkie 3 sezony. Mnie pochłonął ten serial, że cały 1 sezon obejrzałam w jeden dzień. Drugi już sobie troszkę dawkowałam, żeby za szybko nie skończyć i aktualnie przez 2 tygodnie teraz nie miała czasu oglądać, bo jeszcze mi zostało kilka odcinków z 3 sezonu, ale już się nie mogę doczekać kiedy kliknę play. Naprawdę fantastyczny serial.

ULUBIONA KSIĄŻKA:

"SZTUKA PROSTEGO ŻYCIA" Shunmyon Masuno

Książkę bardzo szybko się czyta i jest to zbiór porad właśnie na temat prostego życia. Książka daje dużo inspiracji i dużo do myślenia. Między innymi skłoniła mnie do refleksji na temat tego jak obecnie żyję i w jakim punkcie się znajduję, zainspirowała mnie do zmian, ale o książce myślę, że w innym poście, który planuję napiszę coś więcej, bo naprawdę mój pogląd na świat się nieco zmienił. Czytam ją w wersji ebook'a ( rzadko to robię, ale tak bardzo chciałam ją szybko przeczytać, że ta forma wydawała się wygodniejsza). Nie dobrnęłam jeszcze do samego końca, ale obecnie mam zaczęte 4 książki łącznie z nią, ale naprawdę szybko się czyta i większość przeczytałam w 1 dzień. Książka ma zaledwie 221 stron, więc szybka lekturka. 

ULUBIONA PIOSENKA:


Zapraszma na mój instagram @alicee.ka i na tiktok'a @allicee.ka
Copyright © ALISOWY ZAKĄTEK.BLOG , Blogger